poniedziałek, 17 listopada 2014

Rozdział 12.


Dni mijały. Mijały wakacje. Coraz bliżej początku roku szkolnego. Siedziałam przy biurku i patrzyłam na kalendarz zakreślając kolejny dzień mojego życia. zostały jeszcze niecałe trzy tygodnie wakacji. Dla mnie to był lekki szok bo pamiętam jak dopiero co leżałam na plaży w Lioret. Ten czas tak błyskawicznie minął. Nie mam wogóle ochoty wracać do szkoły, najchętniej bym całe swoje życie spędziła tak, jak spędzam ten czas w wakacje. Z moich przemyśleń wyrwał mnie krzyk mojej mamy.
- Patrycja! Szybko! Chodź tu! -Nie lubiłam gdy mama się tak wydzierała więc przewróciłam oczami sama do siebie i zeszłam na dół. Na dole ujrzałam Dawida, Daniela, Wrzoska, Magdę i Karlę. Od razu uśmiechnęłam się od ucha do ucha i przywitałam się z każdym po kolei.
- No dobra Pati, jest sprawa. -Zaczął poważnie Daniel a reszta śmiała się cicho pod nosem za jego plecami.- Szybko się pakuj dziewczyno! Jedziemy jutro do Paryża! -krzyknął chłopak radośnie i wszyscy zaczęli się cieszyć.
- Wszystko już załatwione, bilety pokupowane, hotele zarezerwowane i jutro o 15 mamy samolot z Warszawy. -powiedziała Karla. Ja jak głupia po powolnym przetworzeniu sytuacji zaczęłam skakać i piszczeć dziękując przy tym każdemu po kolei.
- Jejku, naprawdę to zrobiliście? Jak Wam się udało przekonać moją mamę? Boże, dziękuję Wam! Kocham Was. - Zaczęłam gadać jak opętana na jednym oddechu i aż się popłakałam ze szczęścia, a Karla rzuciła się na mnie
- Dobra, dobra lesby. Pati lepiej leć się pakować do tej Francji! - zaczął się śmiać i wtrącać Wrzosek.
Chwilę jeszcze porozmawialiśmy, pośmialiśmy się, i poszliśmy do mojego pokoju. Każdy pomagał mi się pakować, przec co byłam pewna, że niczego nie zapomnę. Co chwilę się śmialiśmy, na przykład kiedy chłopaki wyciągali moje skarpetki z szafki. Po kilku godzinach się udało więc mogliśmy pójść na miasto. Nasza codzienna rutyna dnia zaczęła się a kiedy już pochodziliśmy po mieście wbiliśmy do najczęściej odwiedzanego przez nas domu, czyli do Kwiata. Filmy, beka, internet, rozmowy i dziwne gry w butelkę. Norma. Jednak gdy się ściemniło musieliśmy się zbierać. Wkońcu jutro jedziemy do Francji, nie zapominajmy o tym. Muszę się wyspać porządnie bo znając mnie nie wstanę. Wszyscy powracaliśmy do domów i położyliśmy się spać.
                                                          
                                                                                     *

Nadszedł ranek. O godzinie 9:00 zadzwonił mój piękny budzik z Rihanną ustawioną jako dzwonek. Po raz pierwszy od dawna z chęcią wstałam i poszłam się szybko ogarnąć. Wzięłam prysznic, przebrałam się w wygodne ubrania, zrobiłam kreski na oczach i mogłam zejść na śniadanie. Zrobiłam sobie szybko zdrową sałatkę z jogurtem i owocami i na koniec tylko pobiegłam do łazienki, umyłam zęby i związałam włosy w kucyka. Teraz byłam już w pełni gotowa. Po chwili tata zniósł mi na dół walizkę i wraz z resztą rodziny przyszedł się pożegnać. Wyjeżdżaliśmy na 10 dni. Nie będę ukrywać, bardzo ich kochałam więc będę tesknić. Poprzytulałam wszystich, (nawet Adriana, a to nowość) i mogłam wyjść z domu. przed moim domem stał już czarny samochód w którym siedziałam cała banda moich rozwrzeszczanych przyjaciół z Wrzoskiem za kółkiem. Włożyłam walizkę do bagażnika i wsiadłam do samochodu. Wrzosek od razu ruszył w stronę Warszawy. Po kilku godzinach stania w korkach dojechaliśmy. Wysiadłam z samochodu jako pierwsza i przeciągnęłam się na parkingu przed lotniskiem. Za ną wysiedli wszyscy znajomi i zabraliśmy swoje walizki z bagażnika. Po chwili staliśmy już w środku oddając bagaże które miały iść do luku bagażowego. Chwilę potem staliśmy już w kolejce do przeszukania bagażu podręcznego. U mnie nic jak zawsze nie znaleźli, jedynie u Wrzoska było sporo alkoholu. Zrekwirowali mu kilka butelek i mogliśmy udać się w głąb Warszawskiego lotniska. Siedzieliśmy na krzesełkach przed małą restauracją w środku, gdy ogłoszono, że zaczęła się odprawa pasażerów na nasz samolot. Minęła niecała godzina i siedzieliśmy już w samolocie. Usiadłam obok Dawida na wygodnym fotelu.
- Pati, ratuj! -powiedział nagle chłopak.
- Co ci?
- Ja nie chcę lecieć tym zasranym samolotem.
- Czemu? Zajebiście jest!
- Jak ktoś lubi latać tak jak ja, to uwierz mi że nie. Mam nadzieję, że się nie zesram ze strachu. -powiedział po czym oboje zaczęłiśmy się z tego śmiać.
Gdy już startowaliśmy przytuliłam mocno Dawida żeby muy dodać otuchy i puściłam dopiero gdy się obudziliśmy. Tak, tak... Znowu trzymałam go tak długo, że aż zasnęła. Nie moja wina, że mam takich ciepłych przyjaciół. Zbudziły nas dopiero głośne oklaski pasażerów gdy już wylądowaliśmy na lotnisku w Paryżu. Niechętnie zaspani ruszyliśmy się z miejsc i wysiedliśmy z samolotu. Odebraliśmy bagaże i wsiedliśmy od razu w taksówkę. Gdy tylko dojechaliśmy do hotelu i odebraliśmy kluczyki od pokoji zaczęliśmy zajmować miejsca. Niestety los tak chciał, że dziewczyny były pierwsze i zajęły sobie pokój tak, że musiałam spać sama w pokoju z chłopakami. Otrzymaliśmy dwa pokoje, jeden 4-osobowy a drugi 2-osobowy. No cóż. Przeżyję.
Położyłam się od razu na łóżku obok Dawida i sprawdzając powiadomienia na facebooku zasnęłam.

1 komentarz: